sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział1.
Pierwsze spotkanie.


Laura gdy minęła tablicę nazwę miejscowości do której zmierzała zabiło jej mocniej serce.  Złapała się ręką za serce. Nigdy dotąd tak się nie czuła. To dziwne uczucie było zarazem strachem ale i też szczęściem. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. Parę minut później samochód zatrzymał się przed wielkim, niebieskim, trzy piętrowym domem. Na każdym piętrze był wielki taras co odróżniało go od reszty okolicznych domów. Wyglądał też na bardzo stary. Nie znając się jednak na architekturze nie mogła sama określić który to może być wiek ale miała zamiar w najbliższej przyszłości się dowiedzieć.
Wokół domu był piękny ogród ogrodzony małym płotkiem. Przed wejściem stała starsza kobieta o siwych włosach i łagodnej twarzy. Opierając się laską pomału  podeszła do samochodu. Z jej twarzy widać było że chodzenie powoduje jej ból, dlatego Laura od razu podeszła. W tym czasie kierowca zaniósł  jej walizkę do domu. Przed bramą  do ogrodu stała ławka. Kobieta delikatnym skinieniem ręki zaproponowała żeby tam usiadły. Kiwnięciem głową Laura zgodziła się i po chwili obydwie panie siedziały i niemo patrzyły na siebie. aż się pierwsza odezwała kobieta. Jej głos był zarazem łagodny,  ale stanowczy. Laura w tym momencie nie wiedziała co myśleć.
- Witaj moja droga - zaczęła cichym ale wyraźnym głosem- Nazywam się Edyta Potocka. Jestem  właścicielką tego domu i głową rodziny.  A ty moja droga jak dobrze zapamiętałam jesteś Laura?
- Nie myli się pani. Laura Martines. Mój ojciec był Hiszpaninem. Rodzice nigdy mi nie powiedzieli że mam jeszcze jakąś rodzinę. Myślałam przez całe życie, że jesteśmy sami. Po ich śmierci stałam się bardzo samotna. - Na wspomnienie rodziców po jej policzku poleciały łzy, ale szybko je otarła. Nie lubiła jak inni widzą ją w takim stanie. Gdy przestała płakać znów się odezwała. - Mogę spytać kim pani jest dla mnie? Bo w sumie to nic nie wiem. Powiedziano mi tylko że tutaj mam zamieszkać bo jesteście mojemu jedynymi krewnymi. - powiedziała nie spuszczając wzroku z twarzy kobiety. Nie wiedząc czemu uważała ją za bardzo tajemniczą.

     W czasie gdy rozmawiały z trzeciego piętra domu przez okno obserwował ich młody człowiek. Jego uśmiech  był bardzo dziwny. Powiedział do siebie:
- Nareszcie jesteś pani.- Był to wysoki i szczupły mężczyzna o ciemnej karnacji i blond włosach oraz oczach koloru czarnego.

W tym czasie kiedy tajemniczy mężczyzna odsunął się od okna na dworzu przy ławce Edyta tłumaczyła Laurze kim dla niej jest, a przynajmniej tyle ile ona uważała że może powiedzieć.
- Jesteśmy daleką dla siebie rodziną. Przynajmniej jak dla mnie. Twoja prababcia i moja mama były przyrodnimi siostrami. Nie wiem czemu nigdy mi mama o was nie mówiła. Przez przypadek dowiedzieliśmy się waszym istnieniu. - Zamilkła na chwilę jej twarz wskazywała że zastanawia się czy jeszcze coś dodać, ale zanim się odezwała zerwał się silniejszy wiatr. Obydwóm kobietom zrobiło się zimno więc Laura zaproponowała wejście do domu. Kiwnięciem głowy Edyta zgodziła się kobieta i powolnym ruchem skierowali się w stronę ogrodu. Idąc przez ogród zauważyła kwiaty jakich nigdy w życiu nie widziała. Były tak dziwaczne że pomyślała że są nie z tego świata. Z czasem miała zamiar się przekonać co to za kwiaty.

    Kiedy weszły do domu zaskoczyło ją jak jest umeblowany. Po starszej kobiecie spodziewała się starych mebli i ścian dawno nie malowanych, a tu wszystko było inaczej. Cały dom był udekorowany nowocześnie, meblami, obrazami, żyrandolami i dywanami. Z każdą chwilą dom wydawał się dla najciekawszy a zarazem stanowił wielka zagadkę.
Od drzwi wzdłuż ciągnął się spory korytarz. Ściany koloru błękitnego, a po obu jej stroach stronie drzwi do pomieszczeń. Zauważyła że po jednej i drugiej stronie jest ich tyle samo. Doszła z kobietą na sam koniec korytarza gdzie znajdowały się kręcone schody. Przed schodami Edyta odezwała się:
- Wejdź na trzecie piętro. Na samym końcu po lewej stronie znajduje się twój pokój. Niedługo ja lub ktoś z rodziny tam do ciebie zajrzy. Póki co rozgość się - nie czekając na reakcje Laury odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Laura tak jak jej kazano zaczęła się wspinać po schodach, Były na tyle małe że parę razy zanim doszła na trzecie piętro zdążyła się potknąć i tylko cudem udało jej się z nich nie spaść..

W czasie gdy wszyscy byli w domu 500 metrów od domu pojawiła się tajemnicza postać na koniu. Z daleka nie było widać czy to kobieta czy mężczyzna. Ubrana na czarno zakrywała swoją twarz. Przez krótką chwilę patrzyła na dom Potockich a potem odwróciła się i pojechała w przeciwną stronę w szybkim tempie jakby się spieszyła. W tym samym czasie na tarasie pojawił się nieznajomy mężczyzna i znów spoglądał przez okno.  Wyglądał jakby coś wąchał. Po chwili powiedział na głos:
- Ten zapach. Nie było go tutaj czuć od setek lat. - Po tych słowach od razu wszedł do środka. A potem wybiegł z pokoju. Zszedł szybko schodami na parter a potem wszedł do pierwszego pokoju od wejścia po prawej stronie. Słychać było tylko zamykanie drzwi na klucz.

Tymczasem Laura była w swoim pokoju. Spodziewała się że dostanie mały pokoik z łóżkiem i paroma mebelkami taki jak miała w swoim dawnym domu. W tym pokoju było jednakże zupełnie inaczej. Pokój był  dwa razy większy nawet nie od jej dawnego ale i od pokoju jej własnych rodziców. Miał kształt kwadratu a każdy kawałek ściany była zajęty jakimś meblem. Po środku stał wielki stół.
Gdy zauważyła jakieś drzwi od razu do nich podeszła chcąc zobaczyć co jest w środku, ale okazały się zamknięte. Nigdzie nie leżał klucz żeby móc je otworzyć. Zdziwiło ją to. Postanowiła że jak przyjdzie ktoś do niej od razu spyta się o to.
Jednak mijały godziny i nikt się nie zjawiał. Dziewczyna zaczęła być głodna bo od wyjazdu nic nie jadła. Nie mogąc dłużej czekać wyszła z pokoju i zeszła parter szukając kuchni. Nie mogąc jej znaleść podeszła do drzwi do których  jakiś czas temu wszedł nieznajomy mężczyzna. Gdy chciała zapukać nie  drzwi się otworzyły i stanął w nich tajemniczy młodzieniec. Na jej widok kącik ust podniósł się do góry a potem odezwał się.
-Witam panienkę. Jak się nie mylę panienka Laura? - Gdy patrzył na nią czuła się dziwnie. Nie wiedząc czemu zaczęła się go bać dlatego jedynie zdołała pokiwać głową na tak, więc młodzieniec odezwał się ponownie -Moja matka Edyta powiedziała że przyjechałaś i miałem właśnie do ciebie iść. A panienka co tu robi?
Laura dziwnie się czuła gdy nazywał ją panienką.Zawsze każdy zwracał się po imieniu a tu nagle słyszy panienka. A jej zdziwienie było tym słuszniejsze że skoro jest synem pani Edyty to muszą w jakimś stopniu być rodziną. Więc czemu on nie mówił to niej po imieniu w końcu nie może  być dużo starszy od niej.
- Zgłodniałam i szukałam kuchni aż dotarłam tu bo nie mogłam znaleźć. Może mi… - zawahała się nie wiedząc jak się zwrócić - …pan pomóc znaleźć kuchnię?
Mężczyzna tylko się uśmiechnął, choć nie była pewna czy to uśmiech bo prawie był prawie niewidoczny. Ruchem ręki wskazał drogę i poszedł za nią na koniec korytarza. Dopiero teraz zauważyła przy schodach mały korytarzyk gdzie były wejście do kuchni. Gdy weszli do środka z pokoju wyszła Edyta i wyszła z domu. Mimo swojego wieku podeszła do konia który stał z tyłu domu, bez problemu wsiadła na niego i ruszyła przed siebie. Gdzie pojechała nikt na razie miał nie wiedzieć.

    W tym samym czasie w kuchni Laura poznała kucharkę domu Józefinę. Była to starsza kobieta na oko równolatka pani Edyty. Jej twarz była przyjazna i ciepła. Tak samo zabrzmiał jej głos.
- Witaj kochana. Pewnie jesteś Laura. Nie mylę się?
- Tak, to ja. A z kim mam przyjemność? - w tym czasie kobieta wlewała sok do szklanki, ale nie zdążyła powiedzieć ani słowa bo nagle do pomieszczenia wbiegła jakaś młoda dziewczyna. Przez chwilę nie mogła złapać tchu. Laura podeszłą do niej.
- Co się stało?
- Pani Edyta… - mówiła po woli, ledwo mogła słowa wykrztusić - …zabrała konia i gdzieś wyjechała. Zostawiła to - wyjęła z kieszeni list i podała młodemu mężczyźnie. Ten w ciszy przeczytał i nagle bez słowa wybiegł z kuchni. Laura zauważyła że miał przerażoną minę. Czuła że stało się coś strasznego. Chciała się spytać kogoś co się dzieje ale nagle zauważyła że wszyscy zniknęli z kuchni. Była w niej już sama.

    W tym samym czasie setki kilometrów dalej tajemniczy mężczyzna na koniu co obserwował dom Potockich pojawił się w domu Żółtków.
Ich dom znajdował się z dala  od miasteczka, nad jeziorem. Nie był tak wielki jak dom Potockich ale należał do tych nowoczesnych domów jakie teraz budowali bogacze. Gdy wchodził do domu w drzwiach stał już młody mężczyzna. Brunet niskiego wzrostu, o szczuplej sylwetce odezwał się jak tylko zobaczył wchodzącego.
- A więc przybyła?
Mężczyzna  tylko kiwnął głową i obydwaj pobiegli na pierwsze piętro do biblioteki i zamknęli się w niej.
W środku mężczyzna który przybył z dworu zdjął niepotrzebne ubrania i pierwszy się odezwał.
- Widziałem  je. Tę starszą kobietę Edytę i tą…- Nie umiał powiedzieć ani jednego słowa na temat Laury. Jakby się nią brzydził się.
- Wiktor spokojnie. Pojawienie się tej dziewczyny nie znaczy jeszcze że przepowiednia wróżki Elisy się sprawdzi. Można ją jeszcze powstrzymać. Obiecałem ci bracie że nie dopuszczę do tego ia  i tak się stanie.-Wtedy walnął pięścią o stół.
-Dobrze, wierze ci i wierze że Laurze nie da się doprowadzić do przepowiedni. Choć powiem ci Piotrze że ona nie wygląda na groźną osobę. Widziałem ją przez chwilę i wyglądała na zwykłą dziewczynę, która nawet nie wie w jakim otoczeniu przebywa. No ale jak to się mówi - pozory mylą.
Piotrek tylko pokiwał głową i nic więcej nie powiedział więc Wiktor zostawił go samego a sam ruszył do swojego pokoju na samym końcu korytarza.

    Jego pokój wyglądał jak pokój normalnego młodzieńca wieku osiemnastu lat. Z jednym małym wyjątkiem. Nie było tam łóżka. Ale dla rodziny łóżka nie było potrzebne.
Usiadł w fotelu przy którym stał stoliczek, na którym leżała “Przepowiednia Elisy”. Wiktor wziął ją do ręki i mimo że znał ją już na pamięć zaczął znów ją przeglądać, szukać jakieś wskazówki która by mogła mu pomóc w tym co może się zbliżać.

     Parę godzin później u Potockich.


Słońce zaszło za horyzont gdy w domu Potockich gdy  wszyscy byli w domu oprócz Edyty, której młodzieniec nie mógł znaleźć. Teraz był z Laurą w jej pokoju. Siedzieli jakiś naprzeciwko siebie ale nie odezwał się ani słowem aż do tej chwili.
-Nie miałem jeszcze okazji panience się przedstawić -zaczął-Nazywam się Patric Potocki. Jesteś gościem mojego domu.  Nosi nazwę po jego dawnej właścicielce, mojej prapraprapra babci Elisie. Jest więc bardzo stary. Każdy się dziwi jak poznaje o nim prawdę.
- A więc jakim cudem ten dom wygląda na nowy? Jedynie balkony wyglądają na bardzo stare Myślałam że niedawno został zbudowany a ty, przepraszam pan, mnie zaskoczył.
Patric pokręcił głową i powiedział:
-Nie mów do mnie pan jestem Patric. Czuję się dziwnie jak mówisz pan. Dobrze?
- Dobrze ale ty za to nie mów do mnie panienka. Jestem Laura. Nigdy nikt tak do mnie nigdy nie mówił. Mam do ciebie pytanie, nie miałam okazji nikogo jeszcze spytać. W moim pokoju są drzwi-skierowała wzrok z niego na tajemnicze drzwi a potem znów na niego. “Są zamknięte a nie widzę żadnego klucza do niego-Możesz mi powiedzieć jak mogę się do tego pokoju dostać, lub co tam jest? Bo skoro są w moim pokoju to się domyślam że należy ta część też do mnie. Prawda? -Nie spuszczała oczów z Patrica. Widziała że przez jego twarz przebiega tysiące myśli, jakby zastanawiał się jaka odpowiedź będzie najwygodniejsza. Nie zamierzała jednak ujawniać swoich wrażeń póki on sam się nie odezwie. W końcu po dłuższej chwili odezwał się.
-Do tego pokoju od wielu lat nie ma klucza. Nikt nie wie gdzie jest i nikt nie próbował otwierać drzwi. I lepiej żeby tak zostało. Może z czasem zostaną otwarte,- spojrzał na zegarek i wstał- a teraz wybacz muszę się dowiedzieć czy babcie Edytę znaleziono. - Po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając Laurę samą.
Dziewczyna poczuła zmęczenie więc zwiedzanie pozostawiła na jutrzejszy dzień

    Jednak to nie była dla Laury spokojna noc. Śniły się jej koszmary. Ludzie wyglądający jak potwory goniące za nią, uciekała trzymając w ręku jakąś książkę. Obudziła się nie wiele z tego pamiętając, była jednak cała spocona ze strachu. Gdy znów zasnęła to dopiero obudziła się był już późny ranek.

    Po 2 godzinach od kiedy wstała, ubrała się i zjadła śniadanie to wyszła z domu. Skierowała się ścieżką w stronę bramy wyjściowej .Ale gdy szła w połowie drogi zatrzymała sie, zainteresował ją jeden kwiat który rósł pod płotem i który był tam jedyny. Przypominał róże ale miał kolor granatowy. Gdy podeszła bliżej upewniła się że to tylko z daleka wygląda jak róża, patrząc z bliska zauważyła że miał zupełnie inny kształt. Nie widziała ani nie słyszała nigdy o takim kwiacie. Po chwili oddaliła się w stronę drogi do bramy.

Gdy wyszła zauważyła dwie ścieżki. Jedna wiodła do miasteczka, druga do lasu.Nie miała ochoty poznawać miasteczka więc poszła w kierunku  lasu. Szła tak przez godzinę gdy w końcu dotarła na koniec ścieżki gdzie znajdowała się polana.
Gdy stanęła na środku polany, powiał na jej twarz lekki wiatr i wtedy nagle dostała dziwnego wrażenia że nie jest tu pierwszy raz. Poczuła ukłucie w sercu. Usiadła na trawie. Czy to możliwe że już tu kiedyś była?

3 komentarze:

  1. zapomniałaś dodać że ja wszystko co piszesz betuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. całkiem ciekawy blog! Czuję, że to właśnie tu będę niedługo spędzać większość mojego czasu :O
    A jeśli Ciebie ciekawi trochę inna tematyka, zapraszam-http://intectedefinition.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Musisz jeszcze popracować nad stylem pisania, bo po pierwszych dwóch akapitach odechciało mi się czytać. Poza tym zdzarzają ci sie powtórzenia.
    esperadaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy